
Majówka to nie przelewki. Święto, słońce, zielone drzewa, przyroda eksploduje, wszyscy oddychają pełną piersią. Czyż to nie jest dobry moment, żeby… zejść do śmierdzącego klubu i wciągnąć zapach potu, piwa i fajek? Oczywiście, bo metal to nie rurki z kremem, tylko poważna sprawa. Jak bardzo poważna? Tak jak wizerunek, bo metal musi mieć ponurą minę i mnóstwo, mnóstwo skóry i żelaza, choć wszystko zaczyna się od slipek. Bo z Desecratorem i Abbadonem rozstaliśmy się właśnie w takim, mało poważnym momencie. Czas na docinek drugi…
Desecrator i Abbadon zakładają na siebie spodnie ze skóry, ćwiekowane pasy, kolce, łańcuchy i „służbowe” T-shirty. Pomagają sobie nawzajem. Przez cały czas rozmawiają.
DESECRATOR
Nie mów, że ty też chcesz odejść.
ABBADON
Nie mówię.
DESECRATOR
Ale chcesz, nie?
ABBADON
Nie wiem, myślę. Pomożesz mi z paskiem?
DESECRATOR
Dobra, potem ty mi. Misiek ci namieszał w głowie, tak?
ABBADON
Nie, mam swoje powody. Ciaśniej trochę.
DESECRATOR
Jakie? Może być?
ABBADON
Osobiste. Nie, no luźniej teraz.
DESECRATOR
Czekaj. Już. Teraz ty. Nawróciłeś się? U Licy będziesz bębnił? Czy u Szcześniaka może? Nie, no, nie aż tak ciasno.
ABBADON
Śmieszne bardzo. Teraz dobrze? Przytyłeś, widzę.
DESECRATOR
Dobrze. Nic nie przytyłem, co ty gadasz. To się kurczy przecież. Czekaj, jeszcze łańcuch.
ABBADON
Gdzie?
DESECRATOR
Tu i tu. Tylko żeby mi się nie pętał pod kolanami.
ABBADON
Łańcuch też ci się skurczył. Dobrze jest?
DESECRATOR
Ujdzie. Ty nie zakładasz swoich?
ABBADON
Nie, kolce tylko.
DESECRATOR
Gdzie są? A, dobra, widzę. Ała!!! Kurwa, jakie to ostre. Gdzie?
ABBADON
W pasie.
DESECRATOR
Żeby zwisało?
ABBADON
Nie, ciasno.
DESECRATOR
Ok. Może być?
ABBADON
Może.
DESECRATOR
Uff. Buty teraz.
Siadają na którejś z kanap. Biorą się za buty.
DESECRATOR
O Jezu, jak ja tego nienawidzę.
ABBADON
Za ciężkie masz.
DESECRATOR
Nie, za ciasne.
ABBADON
Ty rośniesz jeszcze czy jak?
DESECRATOR
O, widzę, że koledze się nagle humor poprawił.
ABBADON
Nie, wkurwiasz mnie już po prostu.
DESECRATOR
No co? Od początku były za ciasne.
ABBADON
To trzeba było kupić inne.
DESECRATOR
A widziałeś kiedyś w CCC takie eleganckie papcie? Przecież ja je z naszej pierwszej trasy po Japonii przywiozłem. Z sex-shopu w Nagasace. Nie pamiętasz?
ABBADON
Nagasaka to mi się jednak z czym innym kojarzy.
DESECRATOR
Za dużo Wołoszańskiego oglądasz. Ciebie twoje nie piją?
ABBADON
Ja sobie męskie kupiłem.
DESECRATOR
Doceniam żart. Forma wraca, widzę. Złapiesz mi pasek?
ABBADON
Ten?
DESECRATOR
Nie, ten drugi. Niżej. O, i mocno teraz. Dobra, dzięki.
ABBADON
Wytrzymasz?
DESECRATOR
Zawsze wytrzymuję. Ale bisy, powiem ci, są dla mnie najgorsze. Człowiek się odpręża, schodzi do garderoby, szluga wypala, a tu trzeba znowu. Hip-hopowcy to jednak mają zajebiście. W pracy, w domu, w lesie – w dresie.
ABBADON
Uhm. Inny komfort pracy. Nic tylko zazdrościć.
DESECRATOR
Ale kierownik się podobno z Tedem, czy jak mu tam, zwąchał ostatnio, chyba na Onecie czytałem, czy na Wirtualnej, więc może niedługo kupi nam adidasy i też będziemy mieli fajnie.
Desecrator rozpiera się na kanapie. Obaj milczą przez chwilę.
DESECRATOR
Kurwa, jeszcze te makijaże jebane.
Desecrator wstaje, podchodzi do toaletki, siada, wyjmuje z szuflad farby, zaczyna nakładać je na twarz. Abbadon dołącza do niego, jakiś czas malują się w milczeniu. Z wprawą robią sobie profesjonalny blackmetalowy makijaż. W końcu – nie przerywając swoich kosmetycznych działań – znowu zaczynają rozmawiać.
DESECRATOR
Ty, jak już tak sobie szczerze gadamy…
ABBADON
To ty ciągle gadasz.
DESECRATOR
…to ja ci szczerze powiem, że ty masz złą strategię. Dobrze mam wokół oczu?
ABBADON
Dobrze. Przy lewym za dużo trochę. Jaką niby mam strategię?
DESECRATOR
Tu?
ABBADON
Przy moim lewym.
DESECRATOR
Aha. Sentymenty tobą kierują. Jesteś w tym biznesie prawie dwadzieścia lat, a zachowujesz się jak frajer.
ABBADON
Ty nic nie kumasz, Jacek. Przy lewym, mówię!
DSECRATOR
Tu? Dobra. Kumam, kumam, człowieku-man. Razem zaczynaliście, razem zakładaliście Beliala, ale to było dawno. Kierownik ma nas w dupie i tyle. Ciebie też. Jesteśmy najemnikami. Musisz się z tym pogodzić. Niesymetrycznie ci wyszło.
ABBADON
Gdzie?
DESECRATOR
Przy prawym oczodole. Prawym!
ABBADON
Ja się z tym już dawno pogodziłem. To ty się ciągle rzucasz.
DESECRATOR
Ja się nie rzucam, ja tylko z dystansu komentuję rzeczywistość. Człowieku, ja myślę sobie tak – jestem dziesięć lat w Belialu, jest dobrze, ale ja mam własną kapelę, ja mam Mephistophelesa, sam tam rządzę, trzecią płytę właśnie robimy, złapaliśmy dobry kontrakt, i Belial nie jest dla mnie żadnym priorytetem, ale w CV się przyda. O, teraz lepiej.
ABBADON
Kierownikowi też tak mówiłeś? Bo nie słyszałem jakoś. Weź ty się przejrzyj w lustrze, co?
DESECRATOR
A co? Aha, tutaj, już poprawiam. A przed nim to ja się tłumaczył nie będę. Robię swoje po cichu. Jak będę miał dość, to spadam. Wiesz, Belial to jest korporacja, jakby co, ja mogę w każdej chwili odejść na swoje. I ty też. Przecież gościnnie bębnisz w Blaspherereionie i Crucifixation, nie? Też możesz przejść tam na stałe. Człowieku, ty jesteś najlepszym metalowym pałkerem w tym kraju, może nawet w Europie, jednym z lepszych na świecie, ty się nie powinieneś niczym przejmować.
Abbadon zaczyna ciężko oddychać. Desecrator na razie nie zwraca na to uwagi. Obaj kończą malowanie. Wyglądają bardzo stylowo.
DESECRATOR
Rób swoje. Każda kapela cię weźmie z pocałowaniem. Możesz nawet wyjechać za granicę. Zabijać się będą za tobą. A jakby co, w Mephistophelesie też znajdzie się dla ciebie miejsce.
ABBADON
Przecież masz dobrego pałkera.
DESECRATOR
Wywalę go. Ja się od kierownika sporo nauczyłem, Pawełku. (po chwili) Co ty tak sapiesz znowu?
ABBADON
Kurwa mać…
Abbadon sapie jak parowóz. Desecrator patrzy na niego z rosnącym niepokojem. Wreszcie Abbadon nie wytrzymuje, biegnie do swoich rzeczy na kanapie, wyjmuje z kieszeni „cywilnych” spodni aplikator i pastylki. Robi użytek z jednego i drugiego. Desecrator wytrzeszcza oczy.
DESECRATOR
Człowieku, co ci jest?
ABBADON
Co mi jest? Kurwa, astmę mam. I napady lęku jednocześnie. I depresję, kurwa. To mi jest. Od trzech miesięcy na Albuterolu i Setalofcie jadę. I na doraźnym propranololu w razie czego.
DESECRATOR
O kurwa.
ABBADON
Więc sobie nie pogram za długo. Ani w Belialu, ani nigdzie indziej.
DESECRATOR
O kurwa.
ABBADON
Bo nie ma jakoś pałkerów z astmą za wielu, nie? Nawet u Meli Koteluk by taki nie dał rady. A ty mi, kurwa, mówisz, że buty cię cisną.
DESECRATOR
Sorry, stary…
ABBADON
Zamknij się wreszcie, dobra?
DESECRATOR
Kierownikowi mówiłeś?
ABBADON
Nie.
DESECRATOR
Kiszka, stary.
ABBADON
Jestem skończony jako muzyk. I tyle.
DESECRATOR
Przecież to się da leczyć.
ABBADON
Zaleczyć.
DESECRATOR
Nie na zawsze?
ABBADON
Zależy za jakie pieniądze.
DESECRATOR
Kurwa.
ABBADON
No właśnie.
W tym momencie otwierają się drzwi garderoby i do wnętrza energicznie wkracza Okkulto z wielkim smartfonem przy uchu. Jest wręcz ostentacyjnie modnie ubrany. Jest modny od butów po apaszkę i wełnianą czapkę i wygląda jak zawodowy lumberseksualny celebryta; żadną miarą nie przypomina muzyka ze sceny metalowej.
DESECRATOR
Witaj, wodzu. (szeptem, do Abbadona) Niech co krwawy Hegemon?
ABBADON (pod nosem, bez entuzjazmu)
Niech żyje.
KONIEC ODC. 2