
Zapraszamy do sali terapeutycznej, którą powoli staje się klubowa kanciapa. Od bitki do wypitki – jest szarpanina, są dramatyczne wyznania a wreszcie rozdrapywanie ran po dawnych związkach. Wszystko na stół a najważniejsze jest poszukiwanie bohatera, który popełni… samobójstwo. Kto by pomyślał, że bycie muzykiem może być takie niebezpieczne. Jaki będzie finał personalnych dramatów?
Szamotanina. Abbadon odrywa się w końcu od lidera Beliala, sapie ciężko, chwyta się za serce. Okkulto siada na podłodze, próbuje dojść do siebie.
OKKULTO (do Abbadona)
Ty naprawdę powinieneś się leczyć, stary.
DESECRATOR
Kurwa, tak blisko było.
Zniechęcony Desecrator sięga po kanapkę. Abbadon i Okkulto wstają z podłogi, otrzepują ubrania. Abbadon używa aplikatora. Bierze kolejne pastylki. Uspokaja oddech.
OKKULTO (do Abbadona)
Ja ci powiem, co się wtedy stało. Chcesz? Wziąłeś Kaśkę na trasę. To był błąd. Ostrzegałem cię. I wtedy ona do mnie przyszła i powiedziała, że między wami się nie układa, że dla ciebie istnieje tylko zespół, a nie ona, że jest zagubiona, że chce cię zostawić, bo to nie ma przyszłości i tak dalej, no to ją przytuliłem i potem samo poszło.
DESECRATOR
Popatrz, jaki szlachetny. Chciał ją pocieszyć, ale się ciut zagalopował.
ABBADON
Faktycznie się nam nie układało.
OKKULTO
No widzisz. Ale zanim do czegoś doszło, Kaśka powiedziała mi, że Jacek się do niej dostawiał. Jak dwa dni wcześniej próbę dźwięku miałeś. Łapę na tyłku jej położył, kolega nasz subtelny.
DESECRATOR
Co?
OKKULTO
Tak powiedziała.
DESECRATOR (do Abbadona)
Kłamie, gnida! Nic takiego nie miało miejsca!
OKKULTO
Naprawdę?
DESECRATOR
Oczywiście. A poza tym – kto normalny bierze laskę na trasę?
OKKULTO (do Abbadona)
Zabijmy go, Paweł. Ty go zabij.
DESECRATOR
Ej, ej, tak bez dania racji?
OKKULTO
A co chcesz powiedzieć?
DESECRATOR
Chce powiedzieć, że to nieprawda!
ABBADON
Było tak?
DESECRATOR
W życiu!
OKKULTO
Było. Nie miała powodu kłamać.
DESECRATOR
Kobiety zawsze znajdą powód do kłamstwa.
OKKULTO (do Desecratora)
Już weź się tymi płciowymi stereotypami nie wykpiwaj, miej trochę godności. (do Abbadona) Zabij go, proszę cię, dasz radę.
DESECRATOR (do Abbadona)
Jego zabij! Ja tylko rękę na niej położyłem, a on? Po co ją w ogóle wziąłeś? Ja też ci mówiłem – nie bierz!
OKKULTO
I proszę. Sam się przyznał.
DESECRATOR
Wielkie rzeczy. Ręka.
ABBADON
Mogę coś powiedzieć?
DESECRATOR
No, mów.
ABBADON
Tak sobie myślę, że ja to mam gdzieś w zasadzie. To trzy lata temu było.
OKKULTO
Co? Co ty gadasz?
ABBADON
Poza tym – ona mnie zdradziła. Kto wie, czy pierwszy raz. Może mnie ciągle zdradzała?
OKKULTO
Nie, no, mnie mówiła, że pierwszy.
DESECRATOR
Mnie też.
OKKULTO
O, słyszałeś to? Słyszałeś???
ABBADON
Tak.
OKKULTO
I co? Odpuścisz mu?
ABBADON
Szczerze mówiąc, ja w zasadzie nie mam do was pretensji. Ten związek i tak by się rozpadł. Przecież to kretynka była. Ona Closterkellera słuchała.
DESECRATOR
Ale tyłek miała fajny.
ABBADON
I tylko to. Sorry.
OKKULTO
Przecież omal mnie nie udusiłeś przed chwilą, a teraz co? Machasz ręką na sprawę?
ABBADON
Nie, to tylko tak, w pierwszej chwili. Urażona duma. Ta lafirynda nie zasługuje na to, żeby z jej powodu odbierać komuś życie. Sorry, no, poniosło mnie. Bez urazy, stary.
Abbadon wyciąga rękę do Okkulta. Ten niechętnie przybija z nim piątkę.
DESECRATOR
Nie no, ludzie. Przecież ta dyskusja do niczego nie prowadzi.
OKKULTO (do Abbadona, wskazując na Deseratora)
To co z nim zrobimy? Zabijesz go czy nie?
ABBADON
Nie, no jak? Ja do niczyjej śmierci ręki przykładał nie będę. Ja się nie dam zaszantażować.
DESECRATOR
No to wszyscy sczeźniemy w piekle! Człowieku-man!
ABBADON
Ty wiesz, co to jest nerwica lękowa?
DESECRATOR
Na szczęście nie.
ABBADON
A astma? I depresja? I to wszystko razem?
DESECRATOR
No, nie wiem. I co z tego?
ABBADON
Ja mam piekło na ziemi już w tej chwili.
OKKULTO
Paweł, przestań, przecież ja ci mówiłem, że…
DESECRATOR (do Okkulta)
Zamknij się, niech mówi. (do Abbadona) Aż tak ci źle?
ABBADON
Fatalnie jest, stary.
DESECRATOR
Opowiedz nam o tym.
Desecrator rzuca porozumiewawcze spojrzenie na Okkulta.
ABBADON
A, co ja wam będę mówił. Nie będę się skarżył.
DESECRATOR
Nie, no, powiedz, powiedz. Słuchamy.
Znowu spojrzenie. Okkulto chyba już wie, o co chodzi.
ABBADON
No, do dupy jest. Mam te lęki niemal codziennie. Wiecie, taki napad to jest jak jazda po gandzi, kiedy ci się wydaje, że umrzesz… Nie, nie wydaje ci się, jesteś przekonany, że umrzesz. Mało z domu wychodzę, bo się boję, że mnie to gdzieś dopadnie, że się wstydu przed ludźmi najem, a jakby się jeszcze jakiś fan Beliala napatoczył, to już w ogóle…
DESECRATOR
Fatalnie, rzeczywiście.
ABBADON
I jeszcze ta depresja… Czasem cały dzień nie wstaję z łóżka. A jeszcze ta pogoda jest taka fatalna ostatnio… Ile tu jest dni słonecznych w tym kraju…? Leżę, nawet czytać nie mam siły, coś tam na komputerze oglądam, filmy głupie jakieś… horrory same…
OKKULTO
No i ta astma, nie?
ABBADON
Astma jest najgorsza. Siadam do bębnów, pięć minut pogram i ledwo żyję. Dobrze, że te lekarstwa mam, ale czytałem, że są lepsze, że jest taki jeden lek, który jest w fazie badań dopiero…
DESECRATOR
Wiesz, jak to jest z badaniami. Za pięć lat będzie dostępny, albo i nie, bo Unia nie dopuści.
ABBADON
Tak, wiem. No, kijowo jest, co wam będę gadał. Ale dzięki, że mnie posłuchaliście. Jednak co kumple to kumple. No, więc ja odpadam, ja się piekła nie boję. Weszlibyście w moją skórę, to byście wiedzieli, o czym mówię.
Okkulto i Desecrator patrzą na siebie.
OKKULTO
Kurde, niektórzy to mają przerąbane.
DESECRATOR
Straszne to jest.
OKKULTO
Takie cierpienie.
DESECRATOR
Psychiczne i fizyczne.
OKKULTO
Kurewsko nieciekawy klimat.
ABBDON
Nie, no znowu aż tak nie jest, żeby…
OKKULTO
Popatrz na siebie, Paweł.
DESECRATOR
Ty naprawdę źle wyglądasz.
ABBADON
Tak? Serio?
DESECRATOR
Serio. Cień człowieka. Szatan miał rację, nie ma się co czarować.
OKKULTO
Kurde, ja nie wiem też, szczerze ci powiem, jak z tym lekarzem będzie, co ci wcześniej mówiłem, bo w tym szpitalu, gdzie on pracuje, to jakiś remont ma być czy coś…
DESECRATOR
Czy ich przenoszą gdzieś…
OKKULTO
Czy przenoszą, no, w każdym razie, gość coś mówił mi ostatnio, jak go widziałem, że jedzie do Danii czy gdzieś, nie, do Singapuru, daleko bardzo, więc różnie może być.
Abbadon podnosi wzrok na Okkulta i Desecratora.
ABBADON
Co wy robicie?
OKKULTO
My?
DESECRATOR
My? Mówimy, jak jest. Bo wiesz, nadzieja nadzieją, ale trzeba być jednak realistą.
OKKULTO
Ty masz kogoś teraz? Kto by ci pomógł?
ABBADON
Nie. Was tylko.
OKKULTO
No tak, ale wiesz. Kobietę jakąś.
ABBADON
Nie. Jakoś długo ze mną nie wytrzymują. Pecha mam chyba.
DESECRATOR
Co ty masz za życie, Jezu.
ABBADON
Nie, no jakoś sobie radzę. Czego wy chcecie, co?
OKKULTO
Mógłbyś się poświęcić, Paweł.
DESECRATOR
Mógłbyś. Powinieneś nawet.
ABBADON
Co? Zabić się mam?
OKKULTO
A co ci po tym życiu, stary?
DESECRATOR (wskazując na Okkulta)
On ci nie pomoże, znasz go przecież.
OKKULTO
No. Znasz mnie. Tyle lat taki do dupy kontrakt miałeś, nie?
DESECRATOR
Przecież to jest rozbój w biały dzień. I kto ci to zrobił? Kolega. Z liceum.
OKKULTO
Weź ty się zabij, co?
ABBADON
Ale…
OKKULTO
Ocalisz nas. I siebie. Śmierć bywa wyzwoleniem.
DESECRATOR
Zaimponujesz Diabłu, może tam, gdzie trafisz, będą inne, lepsze lekarstwa.
OKKULTO
A może tam w ogóle chorób nie będzie.
DESECRATOR
Pomyśl o tym. Kraina zdrowia i szczęścia. Słońce, żadnych opadów.
ABBADON
Jezu, ludzie, czy wyście zwariowali? Namawiacie mnie do samobójstwa?
OKKULTO
Na twoim miejscu od razu bym się zabił.
DESECRATOR
Ja bym już od pół roku nie żył.
OKKULTO
No? Co ci szkodzi?
ABBADON
Nie!!! Nie ma mowy!!!
DESECRATOR
Patrz, mówisz, że masz tylko nas. I co? Widzisz, jakich masz kolegów? Chcesz uparcie żyć i zadawać się z tymi, którzy cię namawiali do samobójstwa?
OKKULTO
Bez sensu, stary. Powieś się.
ABBDON
Nie. Nie róbcie mi wody z mózgu! On chciał krwi zresztą!
OKKULTO
To sobie żyły podetnij. Jest tu coś? Nie wiem, grzebień weź.
DESECRATOR
Człowieku, mamy pięć minut!
OKKULTO
O kurde, tylko tyle? Paweł, działaj.
ABBADON
Nie ma mowy. Ja jestem silny, ja sobie poradzę. Z tego się wychodzi, ja chodzę na terapię, mnie się i tak bardzo polepszyło. W dupie was mam, sami się zabijajcie.
Okkulto i Desecrator patrzą na siebie. Wstają jak na komendę i ruszają w kierunku Abbadona. Wyglądają na krańcowo zdesperowanych.
KONIEC ODC. 10