
Zmiana akcji tyleż gwałtowna co nieoczekiwana; wejście Horna spowoduje niemałe zamieszanie, zaburzona zostanie perspektywa, przez pojawienie się „tego, którego przecież nie ma” choć o nim ciągle warczymy. Czyli… o tym poniżej. Okazuje się, że przygotowania do koncertu wcale nie muszą być nudne a przedkoncertowa blaza szybko zamieni się w przerażenie. Ktoś ma klaustrofobię, ktoś jest niewierzący a kto inny ma spore pretensje. Zapraszamy na czwarty odcinek naszego mini-spektaklu…
Horn jest ubrany w dwurzędowy garnitur, ma starannie ułożoną fryzurę, jest w nieco staromodny sposób elegancki. Porusza się jednak niewprawnie, trochę jak nieumiejętnie sterowana marionetka. Idzie w kierunku jednej z kanap.
OKKULTO
O, pan Horn we własnej osobie. Jaki ładny.
DESECRATOR
Misiek?
ABBADON
To nie odszedłeś jednak?
DESECRATOR
A coś ty się tak odstawił? Ze ślubu wracasz czyjegoś?
OKKULTO
Słuchaj, króliczku, jak ty mi będziesz takie numery robił…
DESECRATOR
Coś ci się stało? Półpaśca jakiegoś złapałeś? Łazisz jakbyś balkonik zgubił.
OKKULTO
…to wiesz, nie ma przebacz. Wilczy bilet ci mogę załatwić w każdej chwili.
Horn bez słowa dociera do kanapy, siada na niej. Uśmiecha się złowieszczo.
HORN
Nie przeceniaj swoich sił, Okkulto.
OKKULTO
Słucham, króliczku?
DESECRATOR
Misiek, co ty taki dziwny głos masz? (do kolegów) Nie? Dziwny jakiś.
ABBADON
No, inny jakby.
OKKULTO
Ej, człowieku, co ty odwalasz?
DESECRATOR
Wypadek miałeś?
HORN
Tak. Można tak powiedzieć. Wasz kolega miał mały wypadek.
ABBADON
Jaki nasz kolega?
OKKULTO
Co ty gadasz w ogóle?
DESECRATOR
Naćpałeś się?
OKKULTO
Przed koncertem, kurwa? Ile mamy do wejścia na scenę?
ABBADON
Czterdzieści pięć minut.
OKKULTO
To się przebieraj, maluj i trzeźwiej, króliczku. Zaraz ostatni support i my. No, ruchy!
HORN
Nie gorączkuj się, chłopcze. Jak się postaracie, to zagracie o czasie.
Okkulto baranieje. Nikt się nie odzywa.
HORN
Musimy porozmawiać.
OKKULTO
Tak? A o czym, Misiaczku?
HORN
Przede wszystkim o tym, że nie jestem Misiaczkiem.
OKKULTO
Kurwa, co ty wziąłeś?
HORN
Nie jestem waszym Misiaczkiem. Nie jestem, za przeproszeniem, Hornem.
DESECRATOR
Tak? A kim?
HORN
Waszym niegdyś największym fanem. Waszym zawiedzionym fanem.
OKKULTO
Nie, nie gadamy z degeneratem. Doigrałeś się, Misiek. Spierdalaj.
HORN
Dziękuję, posiedzę jeszcze.
OKKULTO
To cię ochrona wywali.
Okkulto idzie w kierunku drzwi, szarpie za klamkę, drzwi jednak ani drgną.
HORN
Nikt stąd nie wyjdzie.
OKKULTO
Zatrzasnąłeś je? Otwieraj te drzwi!
HORN
Usiądź, chłopcze.
OKKULTO
Co?
HORN
Usiądź, proszę.
OKKULTO
Jebnąć ci? Jacek, weź mu jebnij, ja świeżo po manicure jestem.
Horn nagle intensywnie wpatruje się w Okkulta. Ten łapie się za szyję. Zaczyna się dusić, charczeć, jakaś niewidzialna siła sadza go na jednym z foteli. Okkulto walczy o życie. Na chwilę łapie oddech.
HORN
Już? Czy jeszcze?
Okkulto ponownie chwyta się za szyję. Po dłuższej chwili odzyskuje władzę nad swym ciałem. Opada w fotel. Desecrator i Abbadon patrzą na to przerażeni.
DESECRATOR
Co tu się, kurwa, dzieje?
ABBADON
Misiek? Co ty robisz?
HORN
Nie jestem Misiek.
Desecrator zrywa się ze swojego fotela, ale i w jego przypadku powtarza się sytuacja jak z Okkultem. Desecrator po trwającej kilkadziesiąt sekund walce siada – albo raczej: zostaje posadzony – w fotelu. Zapada pełne grozy milczenie.
HORN
Nie jestem waszym kolegą.
ABBADON
Jezu! To kim?
HORN
Kto jak kto, ale wy powinniście się jednak domyślić.
Nikt się nie odzywa.
HORN
Władca Much. Mastema. Satanael, Samael, Anioł Edomu. Jak sobie chcecie.
OKKULTO
To jakiś żart?
HORN
A było ci przed chwilą do śmiechu?
OKKULTO
Nie.
HORN
No właśnie.
OKKULTO
Szatan nie istnieje.
HORN
Tak. I to jest jeden z problemów, jakie z wami mam. Jeden z wielu.
DESECRATOR
Jesteś Szatanem? Naprawdę?
HORN
We własnej osobie. To znaczy nie – wróć. W osobie waszego kolegi, Miśka.
DESECRATOR
O kurwa.
ABBADON
O ja pierdolę.
Abbadon zaczyna szybko oddychać. Zażywa lekarstwa, ale nikt z jego kolegów nie zwraca na to uwagi. Jedynie Horn przez chwilę patrzy na niego, ale właśnie w tym momencie rozlega się sygnał należącego do Okkulta smartfona.
HORN
Wyłącz to z łaski swojej.
Okkulto zerka na wyświetlacz.
OKKULTO
Ale to Brodka…
HORN
Wyłącz, proszę.
Okkulto wyłącza telefon.
HORN
Dziękuję. Nie wiem, mam się jakoś bardziej uwiarygodnić?
OKKULTO
Nie, okay, ja dziękuję.
DESECRATOR
Ja też poproszę, żeby nie.
Cała trójka muzyków wygląda na śmiertelnie wystraszonych.
HORN
No, odprężcie się trochę.
ABBADON
Co się stało z Miśkiem?
HORN
Nic się nie stało. Widzicie przecież. Nigdy chyba nie był tak dobrze ubrany, prawda?
Znowu nikt się nie odzywa. Horn uśmiecha się.
HORN
Był odrobinę rozgoryczony. I użył paru inkantacji, z paru ksiąg, zresztą w waszych pieśniach opiewanych, traf chce, że w swojej desperacji zrobił to dość sprawnie, więc odpowiedziałem na jego wezwanie. I przyszedłem. I, że tak powiem, zająłem jego miejsce.
ABBADON
Już na zawsze?
HORN
Zobaczymy.
OKKULTO
Chciał mi zrobić jakąś krzywdę?
HORN (nagle innym głosem)
Tak, ty szmato!!!
DESECRATOR
Misiek?
HORN
(poprzednim głosem) Przepraszam, to on. (znowu innym głosem) Giń w piekle, chuju! (znów zmiana) Przepraszam najmocniej, ale sami widzicie, jakie w tym młodym człowieku buzują emocje. Czasem nie mogę nad nim zapanować.
OKKULTO
Misiek, wyłaź!!! Wyłaź, stary!
HORN
Oj, raczej nie sądzę. (zmiana) Okkulto, ty pozerze!!! (zmiana) Przepraszam, no już, już, spokojnie, wszystko jest już dobrze. Ja z nim pogadam, ty się nie odzywaj.
DESECRATOR
O Matko Boska…
HORN
Och, przykro mi to słyszeć, kolego Desecrator.
DESECRATOR
No, w zasadzie może być Jacek.
HORN
Jacek też ładnie. Bardziej adekwatnie nawet.
ABBADON
Opętałeś go?
HORN
Tak. W pewnym sensie.
OKKULTO
I teraz co? W jego imieniu będziesz się mścił czy jak?
HORN
Nie. Ja sobie nie brudzę rąk, chłopcze.
OKKULTO
Nie, to jest jakiś sen chyba.
ABBADON
I co? Wszyscy trzej go mamy jednocześnie?
HORN
Bardzo dobry argument.
Okkulto ponownie rzuca się do drzwi. Chwilę walczy z klamką. Bezskutecznie. Nagle wyciąga się jak struna, jakby ktoś po belfersku trzymał go za wykręcone ucho, i drobiąc na palcach, wraca na poprzednie miejsce.
HORN
Przyznam, że odnajduję w tym pewną przyjemność.
Zapada milczenie.
ABBADON
I co teraz będzie?
HORN
Tak jak mówiłem – porozmawiamy sobie przez chwilę.
OKKULTO
O czym?
HORN
O was.
OKKULTO
Co on ci o nas nagadał? Przecież to on odszedł, ja go nie wywalałem!
HORN
On liczył na awans, chłopcze. I uważał, że na niego zasługuje.
OKKULTO
Jaki awans? Grał w Belialu, czego jeszcze chciał?
HORN
Chciał być pełnoprawnym członkiem kapeli.
OKKULTO
Tak? Po raptem czterech latach grania?
ABBADON
Po sześciu.
Okkulto rzuca Abbadonowi pełne irytacji spojrzenie.
OKKULTO
Wszystko jedno. To był okres próbny i tyle!
HORN
No cóż, sęk w tym, że to dość ambitny chłopak. (innym głosem) A ile miałem czekać jeszcze, co? Na żadnej sesji zdjęciowej mnie nie było, na żadnym plakacie, na żadnym spotkaniu z fanami, nigdzie!!! Tylko na scenie, bo ci druga gitara była potrzebna!!!
OKKULTO
Misiek? To ty?
HORN
Przepraszam, znowu. No, już, bądź cicho, dobrze?
OKKULTO
Ale gówna narobiłeś, człowieku!
HORN
Dość już o Miśku. To akurat nie jest najważniejsze. Rozumiem, kapela ma trzech członków, drugi gitarzysta jest sesyjny, Stonesi też oficjalnie są tylko we czwórkę.
OKKULTO
Tak? A ja myślałem, że przyszedłeś…
HORN
Ująć się za Miśkiem?
OKKULTO
On może z nami grać. Słyszysz, Misiek? Spoko, jesteś w składzie.
HORN
(innym głosem) A teraz to się w dupę pocałuj! (znów zamiana) Przepraszam. Nie. Nie będę się za nim ujmował. Fakt, to on mnie przywołał, ale postanowiłem wykorzystać okazję – i, cóż, również jego ciało – do postawienia wam pewnego rodzaju ultimatum.
OKKULTO
Ultimatum? Jakiego ultimatum?
DESECRATOR
Cyrograf mamy podpisać?
HORN
Cyrograf? Panowie, bądźmy poważni.
OKKULTO
To o co chodzi?
HORN
(innym głosem) A ja? A ja? No, kurwa, no!!! Miałeś ich wziąć ze sobą, jak w „Hellraiserze”, ponakłuwać tymi haczykami i potem za łańcuchy, żeby bolało!!! (zamiana) Posłuchaj może, Misiek, co? Zamiast się rzucać! Bo już mnie denerwujesz trochę. (po chwili) Dobrze. Zacznijmy od początku. (po pauzie) Popatrzcie na siebie.
Cała trójka patrzy na siebie.
HORN
Jak wy w ogóle wyglądacie?
KONIEC ODC. 4