
Wieczór dylematów. Rogaty wie, jak wsadzić kij w mrowisko, czyli w zasadzie w sam środek klubowej kanciapy. Strach miesza się ze zdziwieniem. Każdy z naszych bohaterów na swój sposób próbuje odreagować owo objawienie. Co robi? Można się np. pobić. Można zachować stoicki, podszyty cynizmem spokój. Nic jednak nie jest w stanie wyprowadzić muzykantów z mrocznego zaułka w jaki wdepnęli. A nam pozostaje brnąć razem z nimi dalej w mrok. Gdzieś tam, na brzegach nieco różowiejący. Co będzie dalej?
Okkulto mocuje się z drzwiami, ale bezskutecznie. Desecrator kładzie mu rękę na ramieniu. Okkulto wzdryga się.
OKKULTO
Jezu, nie strasz mnie!
DESECRATOR
Siadaj.
OKKULTO
Ludzie!!! Wypuśćcie nas stąd!!! Czekajcie, zadzwonię po ochronę!!!
Okkulto manipuluje przy telefonie.
OKKULTO
Kurde, nie działa. A wasze?
Abbadon i Desecrator sprawdzają telefony. Abbadon wzrusza ramionami.
DESECRATOR
Nasze też nie. Siadaj, musimy pogadać.
Okkulto opada na jedną z kanap. Pozostała dwójka również siada.
OKKULTO
To jakiś żart był przecież. Powiedzcie, że to był żart.
ABBADON
Widziałeś, co nam pokazał?
DESECRATOR
To nie był Misiek.
ABBADON
Widzieliśmy piekło, człowieku.
OKKULTO
Kurwa, już nigdy nie zasnę.
DESECRATOR
No więc właśnie.
OKKULTO
Może nas, nie wiem, zahipnotyzował czy coś?
ABBADON
Misiek?
DESECRATOR
To nie był Misiek.
ABBADON
Bez dwóch zdań. O ja pierdolę…
Abbadon zaczyna sapać. Znowu używa aplikatora i zażywa tabletkę.
OKKULTO
Siedzimy w gównie po uszy.
DESECRATOR
Nie. Dopiero będziemy siedzieć.
ABBADON
Też to widziałeś?
OKKULTO
Jasny szlag, mogłem go przyjąć na stałe.
DESECRATOR
No, mogłeś, mogłeś.
ABBADON
Ale nie chciałeś.
OKKULTO
Zamknijcie się, co?
DESECRATOR
Uhm. A czas ucieka.
Zapada milczenie.
OKKULTO
Więc co? To faktycznie był Szatan?
DESECRATOR
Nie, człowieku, Gosia Andrzejewicz.
Znowu milczenie.
OKKULTO
Mamy przewalone.
DESECRATOR
I to przez ciebie.
OKKULTO
Gdyby nie ja, nie grałbyś w najlepszym, metalowym bandzie na świecie.
DESECRATOR
Fakt. I nie miałbym przewalone.
OKKULTO
Ty rzeczywiście masz zamiar robić karierę z Mephistophelesem?
DESECRATOR
Tak. Chociaż w tej chwili nie wiem, czy nie zmienić nazwy. I gatunku.
OKKULTO
Naiwny jesteś. Myślisz, że coś osiągniecie?
DESECRATOR
Nie wiem. Ale to będzie moja kapela.
OKKULTO
Twoją kapelą jest Belial.
DESECRATOR
Nie, to jest twoja kapela. O, sorry, wasza.
Okkulto przenosi wzrok na Abbadona.
OKKULTO
Jak tam, Paweł?
ABBADON
Do dupy.
OKKULTO
Mogłeś mi coś powiedzieć! No przecież bym coś wymyślił.
ABBADON
Zastąpiłbyś mnie jakimś gnojkiem.
DESECRATOR
Dokładnie. Tyle byś wymyślił.
OKKULTO
Już nie gadaj, za kogo wy mnie macie, co?
DESECRATOR
Za nielojalnego narcyza, egoistę i medialną dziwkę.
OKKULTO
Ja ci jebnę jednak.
Okkulto rzuca się na Desecratora. Szarpią się niezgrabnie, po chwili zwalają się na podłogę. Abbadon patrzy na to bez emocji.
OKKULTO (spod Desecratora)
No dobra, już, już, przestań, no!!!
Muzycy wstają z podłogi. Są poszarpani i zdyszani.
OKKULTO
Kurde, apaszkę mi podarłeś. Dwa tysiące kosztowała.
DESECRATOR
Ja już naprawdę nie wiem, jak ty się możesz jeszcze bardziej skompromitować.
Okkulto siada na kanapie, Desecrator również. Okkulto sięga po sok. Pije łapczywie. Na koniec krzywi się.
OKKULTO
Kurwa, miał być pomarańczowy.
DESECRATOR
A jednak możesz.
OKKULTO
Spadaj, lachociągu.
ABBADON
No? Już? Już wam przeszło?
Milczenie.
ABBADON
Pytam.
OKKULTO
Już.
DESECRATOR
Ja mogę jeszcze. (po pauzie) Dobra, już.
ABBADON
Co robimy? Mamy pół godziny.
OKKULTO
Co można wymyślić w pół godziny?
DESECRATOR
Mógłbyś się zapisać do Ruchu Palikota. Może byłby zadowolony.
OKKULTO
Przez telefon?
ABBADON
Telefony nam nie działają.
OKKULTO
Fakt, zapomniałem. To ciulowo. Myślmy.
ABBADON
Ja nie wiem. Te leki jednak cholernie mnie otępiają.
OKKULTO
Słuchajcie, ja wiem, jemu chodziło o to, żebyśmy wreszcie ze sobą pogadali. Jak prawdziwi przyjaciele.
Desecrator prycha.
OKKULTO
No co?
DESECRATOR
Mamy pół godziny, nie, teraz już dwadzieścia pięć minut, żeby się uwiarygodnić przed pierdzielonym Władcą Ciemności, w osobie Miśka, naszego kolegi, i z wiszącą nad nami perspektywą pośmiertnego wiecznego potępienia, którego wszystkie atrakcje mieliśmy okazję razem zobaczyć, a ty chcesz nam tu grupową terapię przeprowadzać?
OKKULTO
Może właśnie to jest najlepszy moment.
ABBADON
Ty myślisz, że on słucha, nie?
OKKULTO
Kto?
ABBADON
Ten w przebraniu Miśka.
OKKULTO
Co? A nie, nie. Skąd.
DESECRATOR (do Abbadona)
Tak, tak! On myśli, że jesteśmy na podsłuchu. I że go ułaskawi samokrytyką. Że mu zaimponuje przemianą w lojalnego kolegę i oddali od nas ten kielich pełen rzygów deklaracją, że już nigdy nie pójdzie do telewizji.
ABBADON (do Okkulta)
Mów, co chcesz, mnie jest wszystko jedno. Ja mam depresję.
OKKULTO
No, już tak mi nie gadaj, dobra? (do obu) Słuchajcie, ja wiem, że pewne rzeczy między nami nie układają się najlepiej, nawet tak od jakiegoś czasu przypuszczałem…
DESECRATOR
Tak? To czemu nic nie mówiłeś?
OKKULTO
Daj mi skończyć, dobra? (po pauzie) No więc wiem, że nie jest dobrze, ale wszystko można naprawić. Trzeba tylko porozmawiać.
ABABDON
Bo, jak wszyscy wiemy, warto rozmawiać.
OKKULTO
Właśnie. To co? Mówcie, co wam leży na sercu.
Zapada dłuższe milczenie. Desecrator wierci się nerwowo. Okkulto patrzy na niego wyczekująco.
KONIEC ODC. 7