
Czy Pogodno to normalny zespół, czy też organizacja paramuzyczna, tego do końca wyjaśnić się nie da, wiadomo jedynie, że to nieprzeciętny twór, który jak kameleon zmienia się z płyty na płytę. Nowe dzieło, które po kilku latach zawirowań powstało przy udziale klasycznego składu, zapewne w ogólnym szumie nie stanie się jakimś strasznym wybuchem, ale trudno nie uznać, że jest to jedna z najciekawszych, choć jednocześnie bezkompromisowych, tegorocznych płyt.
W zasadzie jedynie debiutancki album zespołu można uznać za „normalny”. Rockowa sztuka na wydanej w 2000 roku płycie „Pogodno” nosi całkiem wyraźne znamiona improwizatorskie i jako taka wyprzedziła swój czas. Kolejne płyty to zawsze zaskoczenia, poszukiwania i niecodzienne kolaboracje. Pogodno pokazuje, w jaki sposób bez obciachu można tworzyć muzykę z przymrużeniem oka, a jednocześnie bardzo poważnie; te wykluczające się zwroty są chyba najlepszym opisem ekipy, która zawsze była gdzieś obok, działała w poprzek, według własnych zasad. Ta wierność własnym ideałom była odbierana bardzo różnie – Pogodno jest zespołem, który kupuje się z całą jego „dziwnością”, albo z gruntu nie lubi. Obojętnie przejść się jednak nie da. I podobnie będzie z „Sokiści chcą miłości”.
Głównie dlatego, że zespół z maniakalną radochą miksuje wszystko co sobie możemy wyobrazić. Elektronikę z garażem, taneczne bity z rockiem. Powagę z błazenadą, kunszt literacki z kpiną. Łatwych rozwiązań tu nie znajdziecie, brak hamulców na pewno, choć, co jest paradoksem, muzyka na „Sokistach” jest w sumie całkiem przystępna. Ta melodyjna klamra, spinająca nowe nagrania powoduje, że nawet jeśli nie lubi się muzyki nazbyt często uśmiechającej się krzywo do słuchacza, nowe pomysły Jacka „Budynia” Szymkiewicza i spółki są strawne. Ba, przez lekką rezygnację z artystowskiego spięcia na rzecz rockowej wibracji powstała płyta, którą idealnie obrazuje okładka – niby siermiężna, ale dość wyrachowana, dziwna, ale niosąca konkretne treści. Najlepiej wypada ten bajzel w „Takiej piosence”, gdzie początkowy chaos przeradza się w miękki, taneczny puls. Jest rock’n’roll w „Miłości” i „Znienacka”. Fajnie wypada „Tak to jest”, kojarzący mi się lekko z ostatnimi dokonaniami Fisza czy klimatyczna „Właścicielka”. To tylko parę przykładów na odważne i kompletnie szalone podejście Pogodno do muzyki.
Nie wiem, czy w bogatej dyskografii zespołu „Sokiści” staną na najwyższym podium, mam kilka innych, chyba lepszych kandydatur. Nadal jednak Pogodno wygrywa tym, że niczym piskorz wymyka się jednoznacznym klasyfikacjom, robi wszystko po swojemu i jak widać, czerpie z tego bardzo dużą przyjemność.
Arek Lerch
Zdjęcie: Piotr Wojtasiak