
21 października, w dniu wyborów, w czasie, gdy większość Polaków ekscytowała się tym, czy teraz rządzić będą nasi czy tamci, ja z rozdziawioną mordą słuchałem „Apocalypticists”. Kriegsmaschine, tak jak cztery lata temu, znów uderzyła niespodziewanie i ponownie porozstawiała konkurencję po kątach. Bez zapowiedzi, bez „szokujących” sesji zdjęciowych, bez wypuszczania chrupek dla psów w kształcie krzyża, a i tak sprawiając, że co drugi post na mojej tablicy jest o Kriegsmaschine. Dziś, gdy wyniki wyborów są już od dawna znane i oprócz samych zainteresowanych przestały być tematem numer jeden, ja z rozdziawioną mordą wciąż słucham „Apocalypticists”.
Więcej