Zespół Belial staje w obliczu największego wyzwania – musi przemyśleć swoje dotychczasowe posunięcia, podsumować i zająć stanowisko. Czyli zrehabilitować się w oczach rogatego. A ten ma dla zespołu bardzo ciekawe pomysły, które jak zwykle wywołają kłopoty a nawet narastającą klaustrofobię. Okazuje się, że postawiony pod ścianą, każdy jest tylko wyrobnikiem… Co jeszcze wydarzy się w garderobie zespołu? O tym dowiecie się już wkrótce…
Muzycy Beliala patrzą po sobie zaskoczeni.
OKKULTO
Mamy się uwiarygodnić? Co to ma niby znaczyć?
HORN
Zostawiam to wam.
DESECRATOR
Nie kumam.
ABBADON
Ja też.
OKKULTO
Możesz łaskawie wyjaśnić?
HORN
Powtarzam: macie odzyskać moje zaufanie. Macie zasłużyć na mój honorowy patronat. Metodę dobierzcie sobie sami.
ABBADON
Hmm… Ekhym… A jak nie?
HORN
Jak nie?
ABBADON
No… jak nie. To co?
HORN
To pójdziecie do piekła.
Desecrator wybucha nerwowym śmiechem.
HORN
Wiecie, jak wygląda piekło? Pokażę wam.
Horn wstaje z fotela.
HORN
Podejdźcie do mnie. No, już. Ruchy.
Cała trójka muzyków z lękiem staje wokół Horna. Ten gwałtownym ruchem łapie Desecratora i Abbadona za głowy, nachyla ich do Okkulta, w rękach Horna są w tej chwili trzy głowy muzyków. Zapada ciemność. Rozlega się gwałtowna muzyka. Stroboskopy. Muzycy krzyczą przerażeni. Kakofonia i „kakowizja” trwają dobrych kilkadziesiąt sekund. W końcu wszystko się uspokaja.
HORN
I co? Ładnie mam?
Okkulto, Abbadon i Desecrator odskakują od siebie. Są wstrząśnięci.
HORN
To specjalne pokoje dla takich uzurpatorów jak wy. Dla blackmetalowych pozerów i błaznów. Ale mam też, jak by to ująć, jedno skrzydło ze SPA. Dla moich ulubieńców. Zrehabilitujecie się, będziecie mieć, że tak powiem, eternal coupon-book.
DESECRATOR
To do nieba jednak nie?
HORN
Zasmucasz mnie, Jacku.
DESACRATOR
Żartowałem.
OKKULTO
Ale co my mamy zrobić?
HORN
Nie wiem. Coś fajnego. No, będę leciał. Kto teraz gra?
OKKULTO
Ostatni suport. Deszcz. Nie, sorry, Grad.
HORN
To ci w maskach?
OKKULTO
Nie, ci w kapturach.
HORN
Post?
OKKULTO
Bardzo post.
HORN
Nie skomentuję. Ale popatrzę i posłucham, trzeba się rozwijać. Dobra, macie pół godziny. Mówiłem, jak się postaracie, wasz koncert zacznie się o czasie.
OKKULTO
Co? Pół godziny? W pół godziny mamy kościół spalić?
HORN
Pławisz się w bezpiecznym banale, chłopcze. (po pauzie) Krew.
OKKULTO
Co?
HORN
Krew. Bardzo lubię krew. Ale to jak tam sobie chcecie. Do zobaczenia.
DESECRATOR
Zaraz, zaraz, ale tu przecież chodzi głównie o niego (wskazuje na Okkulta), nie o nas. To czemu my też mamy mieć tak samo przesrane?
HORN
Czemu?
DESECRATOR
No? Czemu?
DESECRATOR
Hmm… Nie wiem, może też trzeba było w odpowiedniej chwili odejść? Albo w ogóle się nie pojawiać?
ABBADON
Ja też miałem odejść?
HORN
Chcesz mnie wzruszyć? Oj, jak ja nie lubię nielojalności.
DESECRATOR
(znowu wskazuje na Okkulta) To do niego miałeś pretensje, nie? Nie do nas!
HORN
W tym swoim Mephistophelesie sam jesteś takim samym błaznem jak on, tylko na mniejszą skalę. (do Abbadona) A ty w Blaspherereionie i Crucifixation.
DESACRATOR
Ale on jest chory!
HORN
A tak, to smutne. (do Abbadona) Ale kapelę zakładaliście razem, prawda?
ABBADON
Tak.
HORN
I będziesz twierdził, że to, co się z nią stało, to nie jest również twoja wina?
ABBADON
Aha. Lojalność, tak?
DESACRATOR
Kurwa! To niesprawiedliwe! My w Belialu jesteśmy tylko wyrobnikami!
HORN
To trzeba się było zatrudnić u Maryli Rodowicz. Jarek Szubrycht na pewno coś by wam załatwił.
Horn uśmiecha się szeroko, wychodzi z garderoby, zamyka za sobą drzwi. Okkulto natychmiast szarpie za klamkę. Drzwi ani drgną.
OKKULTO
Kurwa mać, no!!! Ratunku!!! Ludzie!!! Na pomoc!!!
KONIEC ODC. 6